piątek, 24 lutego 2017

Jak doskonalić swój charakter? Opowieść o pewnym Słudze Bożym.


Witam ponownie!  W tym wpisie pragnę przedstawić postać pewnego skromnego i pobożnego krawca, który wprawdzie nie został jeszcze oficjalnie zaliczony w poczet świętych, to jednak jego postawa dowodzi, że zasługiwał on na to miano już za swojego życia. Z niedoskonałościami swojego  potrafił skutecznie walczyć. O kim mowa? Otóż chodzi o postać Jana Tyranowskiego, który swoim głębokim życiem wewnętrznym nie tylko doskonalił siebie, ale także wzywał do tego innych. Za tym wezwaniem poszedł również Karol Wojtyła. Jak wyglądała więc droga do świętości kierownika duchowego wielu pokoleń Polaków, w tym przyszłego Papieża?  


Źródło zdjęcia - https://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Tyranowski

Jan Tyranowski urodził się dnia 9 lutego 1901 roku w Krakowie w rodzinie Apolonii i Jana Tyranowskich. Jego rodzina mieszkała na krakowskich Dębnikach. Z wykształcenia był on urzędnikiem.  Jednak w celu pogodzenia pracy zarobkowej z pogłębieniem życia duchowego postanowił on wybrać zawód mistrza krawieckiego. Należał także do chóru parafialnego oraz był członkiem Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej (KSMM). Najbardziej jest jednak znany jako założyciel róż różańcowych przy parafii św. Stanisława Kostki oraz  kierownik duchowy młodzieży.
Osoby wspominające Jana Tyranowskiego podkreślają, że był on człowiekiem bardzo łagodnym, radosnym oraz nieśmiałym, a jednocześnie cechującym się wielkim zapałem apostolskim. Pokonywał on jednak swoją nieśmiałość, by osobiście zachęcać młodych do większego zaangażowania się w działalność przy parafii. Wiesław Duduś- późniejszy salezjanin, tak napisze o nim we wspomnieniu: 

„...pewnego dnia wychodziłem z kościoła naszego i na schodach spotkałem pana Tyranowskiego. Wydawało mi się, że na mnie czekał. I wtedy powiedział do mnie: Panie Wieśku, może by się pan zapisał do Różańca? Mogę się dzisiaj śmiało przyznać, że nie miałem na to najmniejszej ochoty, ale sposób, w jaki pan Tyranowski to powiedział, był taki, że nie potrafiłem mu odmówić. Miał coś takiego w swojej powierzchowności ogromnie ujmującego (...) nieśmiałego, pokornego, że tym brał sobie ludzi. Czuło się na odległość, że ma się do czynienia z niezwykłym człowiekiem, (...), który jeszcze chodzi nogami tutaj po ziemi, ale dusza, serce i cała reszta jest gdzie indziej”. 

Podobne opinie pojawiają się w wielu listach i wspomnieniach osób związanych z Żywym Różańcem przy parafii na Dębnikach. Jan Tyranowski swoją postawą życiową i osobistym świadectwem przekonywał do głoszonych przez siebie poglądów, choć zewnętrznie mogły być one odbierane jako katechizmowe, a nawet wręcz staroświeckie. Jednak owa nieatrakcyjność słów znikała w zderzeniu z jego osobą. 

Poglądy Jana Tyranowskiego znajdowały bowiem odzwierciedlenie w jego życiu. Praktykował  on bowiem ascezę oraz starał się głęboko przeżywać codzienność. Robił dokładny plan dnia, w którym każdą czynność ofiarowywał Bogu. Niemal codziennie uczestniczył w Eucharystii i przyjmował Komunię św. Za radą i namową swoich spowiedników czytał pisma św. Jana od Krzyża oraz św. Teresy Wielkiej. Ponadto w wieku 34 lat złożył ślub czystości, przez co nigdy nie założył rodziny. 
Uparcie i szczerze zachęcał młodych do pogłębionej pracy nad swoim charakterem – nad doskonaleniem zalet i poskramianiem swoich wad. Z członkami róż Żywego Różańca spotykał się raz w tygodniu, z każdym z osobna – na spacerze lub w domu. Czas ten spędzał z nimi na rozmowach. Chłopcom z kolei polecał lektury, które mogły pomóc w ich rozwoju. Uchodził za znakomitego i bardzo wymagającego kierownika duchowego. 

Z kręgu róż Żywego Różańca, ze „szkoły” Jana Tyranowskiego wyszło 13 kapłanów diecezjalnych i zakonnych, wśród nich przyszły papież Karol Wojtyła, który był jednym z jego najgorliwszych uczniów. 
Ostatni okres życia Jana Tyranowskiego to czas cierpienia, o które nie prosił, ale jednak potrafił przyjąć je z pokorą i radością, będąc przekonanym, że w ten sposób może się jeszcze bardziej uświęcić.  W związku z tym był za nie wdzięczny Panu Bogu.  

Podczas swojej choroby podobno zwierzył się komuś, że poprzez te cierpienia pragnie wyprosić swojemu duchowemu synowi  (Karolowi Wojtyle) świętość życia i czystość serca. Historia pokazała, że  jego ofiara została przyjęta. 

Jan Tyranowski zmarł 15 marca 1947 r., W 1997 roku rozpoczęto proces beatyfikacyjny Jana Tyranowskiego zakończony w marcu 2000 roku. 20 stycznia 2017 roku  papież Franciszek promulgował dekret o heroiczności cnót Sługi Bożego Jana Tyranowskiego. Odtąd przysługuje mu  tytuł Czcigodnego Sługi Bożego.
Przy opracowywaniu artykułu korzystałam z następujących źródeł:
1.       http://niedziela.pl/artykul/110386/nd/Jan-Tyranowski-150-mistrz-przyszlego,
2.       http://adonai.pl/swieci/?id=187,

środa, 15 lutego 2017

,,Szkoła uczuć" - coś na walentynkowy wieczór i nie tylko :)



Witam serdecznie!
Dzisiaj odejdę na moment od prezentacji poszczególnych świętych. W związku z przypadającym wczoraj Świętem Zakochanych mam dla Was ciekawą pozycję filmową walentynkowy wieczór i nie tylko.

Szkoła uczuć to niezwykle wzruszający film w reżyserii Adama Shankmana dla osób w każdym wieku. Przeznaczony zarówno dla par jak i dla osób samotnych, niezależnie od płci. Pokazuje on, że miłość nierzadko przychodzi zupełnie niespodziewanie i pozwala wydobyć z człowieka dobro, które tkwi w nim gdzieś głęboko ukryte.  

Fabuła filmu wydaje się bardzo przewidywalna, dla niektórych wręcz banalna. Ja jednak uważam, że  mimo wszystko film jest bardzo uniwersalny i pouczający. Dlaczego tak sądzę?

Bohaterami tej ekranizacji są dwoje młodych ludzi- dziewczyna i chłopak. Pochodzą oni, można by rzec z dwóch zupełnie różnych światów. Landon Carter to chłopak przebojowy, rozrywkowy i popularny. Należy do tak zwanej ,,szkolnej elity”, która za nic ma sobie szkołę i obowiązki wynikające z uczęszczania do niej. Chłopak regularnie imprezuje i wikła się w różne kłopotliwe sytuacje.  Nierzadko przez to przyprawia o ból głowy rodziców i nauczycieli. Jamie Sulivan- córka pastora, konserwatywna, religijna, ambitna i dobra. Ma listę celów do osiągnięcia, do których realizacji wytrwale dąży. Można powiedzieć, dwa zupełne przeciwieństwa. Na dodatek nawet nie pałające do siebie zbytnią sympatią. Jednak niespodziewany zbieg okoliczności sprawia, że zakochują się w sobie. Nawet nie zdają sobie sprawy z tego, jak bardzo uczucie to zmieni ich życie. 

Niestety, miłosna sielanka zostaje przerwana przez złe wiadomości. Okazuje się bowiem, że Jamie jest śmiertelnie chora. Czy Landon porzuci ukochaną? Czy jego miłość przetrwa wszystkie trudności?

Szkoła uczuć to ponadczasowy film o miłości, w którym można dopatrywać się głębszego znaczenia. Jamie obdarzyła Landona miłością i to właśnie ta miłość wydobyła z niego olbrzymie pokłady dobra, z których istnienia chyba nawet on sam nie zdawał sobie sprawy. Miłość bowiem zmienia człowieka wydobywając z niego dobro. 

Film uczy także, że dobro jest w każdym z nas, a drugiemu człowiekowi należy się po prostu druga szansa, która pozwoli mu wyzwolić jego pokłady. Tę szansę można dać człowiekowi właśnie przez miłość.

Ponadto ,,Szkoła uczuć" niesie za sobą również inne przesłanie, a mianowicie że nie można ,,szufladkować” ludzi i oceniać ich stereotypowo. Mam tu na myśli postać Jamie Sulivan, która w szkole uchodzi za tzw. grzeczną dziewczynkę, nierzadko nawet wyśmiewaną przez szkolna klikę. Na zewnątrz postać wydaje się nieciekawa, a wręcz nudna. Jednak trzeba przyznać, że uczy nas ona wierności szlachetnym ideałom. Nimi są wiara w Boga, a także w otaczający nas świat, a przede wszystkim w ludzi, którzy go tworzą. 

Zdecydowałam się wspomnieć o ,,Szkole uczuć” na tym blogu, ponieważ moim zdaniem film ten wyraża wiarę w człowieka, który pomimo swoich słabości jest w stanie zmienić swoje życie, dzięki miłości, która przychodzi do niego przez drugiego człowieka a więc pośrednio także przez Boga. Podobnie jest w przypadku świętych którym poświęcony jest ten blog. Nie byli oni doskonali, jednak odmieniała ich miłość ,, Tego który do końca nas umiłował”. (J 13, 1).

niedziela, 12 lutego 2017

Chrześcijanin, a Internet - moje rozważania.



,,Nowy świat cyberprzestrzeni pobudza Kościół do uczestnictwa w tej wspaniałej przygodzie, jaką jest wykorzystanie potencjału nowych technologii w dziele głoszenia Dobrej Nowiny" św. Jan Paweł II

Tak, korzystanie z Internetu może być piękną przygodą, ale jeżeli będzie wykorzystywane do dobrych celów, szczególnie ewangelizacyjnych. Co jednak, my katolicy robimy w Internecie? Większość z nas, marnuje tam swój cenny czas np. na oglądanie cudzych profili na stronach społecznościowych, toczenie internetowych ,,wojen" na błahe tematy, wstawianie swoich selfie na facebook' u czy instagramie lub czytanie senników i horoskopów (pamiętajmy, że są one sprzeczne z nauką Jezusa).

A co powinniśmy robić na Internecie jako katolicy czy ogólnie chrześcijanie? Możemy na przykład czytać dobrą lekturę chrześcijańską na ciekawych portalach, gazetach o tej tematyce. Możemy również oglądać filmy chrześcijańskie (w tym filmiki chrześcijańskich youtuberów oraz filmiki z internetowymi rekolekcjami), które są wartościowe i ubogacą nas duchowo. 

Czasem się dziwię, skąd bierze się, u niektórych katolików, wielka złoścliwość okazywana drugiemu człowiekowi? Dlaczego tak łatwo niektórzy wydają osądy, a siebie chwalą pod niebiosa w komentarzach na facebooku? Czy Pan Jezus nie mówił, że najpierw trzeba zobaczyć u siebie belkę w oku, a potem dopiero drzazgę w oku bliźniego? Pamiętajmy, że Pan Jezus tylko potępiał faryzeuszy, a celników, cudzołożnice przyjmował pod swoje ramiona i poprzez okazywanie im miłości, nawracał ich. Muszę niestety to przyznać, że w dzisiejszych czasach wśród katolików jest dużo faryzeuszy. Zastanówmy się, czy czasami, aby nie ja, zachowuję się jak faryzeusz biblijny? 

Kiedy każdy z nas odrzuci, nawet te odrobiny, swojego faryzeistwa, Internet stanie się przyjemniejszym miejscem. Zamiast osądu dugiego człowieka napiszemy - ,,Bracie/Siostro, Bóg Ciebie i mnie kocha, nawet wtedy, kiedy grzeszymy. Czeka z nieciepliwością na nasz powrót w Jego ramiona, gdy porzucimy swój grzech." Zamiast pisania - ,,Bóg Ciebie ukarze za to, co zrobiłeś." Wyznamy pubicznie w odpowiedzi na obraźliwy komentarz na nasz temat, że przebaczamy swoim nieprzyjaciołom i będziemy się za nich modlić. Wtedy okaże się, że chrześcijaństwo jest piękne i warto być chrześcijaninem, bo w żadnej innej wierze nie możemy znaleść przebaczania i miłości do swoich nieprzyjaciół.

Kolejną misją nas, katolików, chrześcijan jest zachęcanie młodzieży do angażowania się w życie realne, do wychodzenia na spotkania z przyjaciółmi, wychodzenia do teatru, kina czy opery, zajęcia się swoimi pasjami. Czy wiecie, że prawie co drugi nastolatek jest uzależniony od Internetu? Stwierdziło to CBOS w raporcie ,,Młodzież 2013". Jak to przekłada się na relacje z innymi ludźmi? 

Kilka dni temu odwiedziły mnie fajne dziewczyny, jedna prawie 20-latka, a druga 12-latka. W pewnym momencie wizyty jedna i druga dziewczyna zaczęły ,,wisieć" na swoich komórkach. Dlaczego? Musiały poesemesować, zrobić sobie selfie na snapchata, możliwe, że przeglądały jeszcze facebook' a. Myślałam, że zaraz ,,wyjdę z siebie". Muszę przyznać, że ja sobie sama bardzo rzadko robię selfie, a zwykle to z przyjaciółmi, bo wtedy dostrzegam sens takiego zdjęcia (będę miała co wspominać, jak będę stara). 

Co zrobić, żeby młodzież zainteresowała się światem realnym? Trzeba organizować dla młodzieży wycieczki, koła zainteresowań, zachęcać do udziału w akcjach wolontariatu i przede wszystkim dużo z nimi rozmawiać oraz dawać dobry przykład, samemu nie przesiadywac wielu godzin przed komputerem czy na telefonie. Koniecznie trzeba dostarczać młodzieży ciekawe książki do czytania (jest bardzo niski poziom czytelnictwa w Polsce). Marzy mi się, żeby młodzież miała limitowany dostęp do Internetu na komórkach, na przykład, żeby trwał on maksimum godzinę dziennie.

Jedna rada na koniec - mądrze wykorzystujmy Internet. Niech służy naszemu i następnym pokoleniom do dobrych rzeczy oraz ulepsza ten świat. Uczyńmy go królestwem miłości i królestwem Bożym. 

środa, 8 lutego 2017

Błogosławieni Męczennicy Podlascy- obrońcy wiary i jedności Kościoła z Pratulina.


Witam ponownie!

Dzisiejszy artykuł będzie poświęcony ludziom, którzy swoim męstwem i przywiązaniem do wyznawanej przez siebie wiary i tradycji zawstydziliby z pewnością niejednego z nas. O kim mowa? Zapewne niewielu z Was a przynajmniej tych spoza diecezji siedleckiej słyszało o Wincentym Lewoniuku i jego 12 Towarzyszach. Ci oto prości ludzie ze wsi nie bali się oddać nawet własnego życia w obronie swojego Kościoła i jedności ze Stolicą Apostolską. 
Błogosławieni Wincenty Lewoniuk i Jego 12 Towarzyszy byli katolikami Kościoła unickiego, który ustanowiła Unia Brzeska z 1596 roku. Doprowadziła ona do zjednoczenia Kościoła prawosławnego na terenach Rzeczypospolitej z Kościołem rzymskokatolickim i jego Zwierzchnikiem  – Papieżem. Wyznawcy tego Kościoła po zjednoczeniu nazywani są powszechnie unitami lub grekokatolikami. Wspomniani wyżej unici stali się ofiarami prześladowania rosyjskiego, wyjątkowo krwawego w swoich skutkach. Rosja bowiem słusznie obawiała się, że Kościół katolicki stoi na przeszkodzie prowadzonej przez nią rusyfikacji ziem polskich. 

Za swoją wierność Kościołowi katolickiemu duchowni płacili zsyłkami na Syberię, więzieniem lub usunięciem z parafii. Wierni świeccy, pozbawieni pasterzy, postanowili sami ofiarnie bronić swojego Kościoła, jego liturgii i jedności z Ojcem Świętym, czego konsekwencją nierzadko była ofiara ich życia. Należeli do nich między innymi Wincenty Lewoniuk i jego 12 Towarzyszy- prości podlascy wieśniacy z Pratulina.  

Historia ich męczeństwa ma swój początek w starciu z Kutaninem, carskim naczelnikiem powiatu. Żądał on, aby miejscowi parafianie oddali kościół nowemu prawosławnemu duszpasterzowi. Miejscowa ludność nie zgodziła się jednak na przemianowanie świątyni na cerkiew prawosławną. Pomimo to mieszkańcy otrzymali kilka dni do namysłu. Kutanin powrócił do Pratulina w towarzystwie Kozaków. Na wieść o tym przy cerkwi zebrała się niemal cała parafia. Naczelnik zażądał kluczy do świątyni, a w rezultacie odmowy otoczył kościół, zajmując pozycje za parkanem przykościelnym.  

Unici zdawali sobie sprawę z tego, że obrona świątyni może ich kosztować życie. Szli do Kościoła, aby bronić wiary i byli na wszystko przygotowani. Żegnali się z bliskimi, ubierali się odświętnie, ponieważ, jak mówili, ,,szło o najświętsze sprawy”. Dowódca nie mógł nakłonić unitów do rozejścia się ani groźbami, ani obietnicami łask carskich, w związku z czym wydał rozkaz strzelania do zebranych. Widząc, że wojsko ma carski rozkaz zabijania stawiających opór, unici poklękali na cmentarzu świątynnym i śpiewając przygotowywali się do złożenia życia w ofierze za wiarę. Umierali pełni pokoju, z modlitwą na ustach, śpiewając "Święty Boże" i "Kto się w opiekę". Nie przeklinali prześladowców, gdyż jak mówili „słodko jest umierać za wiarę”. Przy świątyni w Pratulinie w dniu 24 stycznia 1874 roku, w obronie wiary i jedności Kościoła śmierć poniosło 13 unitów. Oto opis niektórych z nich.

Wincenty Lewoniuk, lat 25, żonaty, z Woroblina. Był człowiekiem pobożnym i cieszył się szacunkiem wśród ludzi. Zginął jako pierwszy w obronie świątyni. 

Daniel Karmasz, lat 48, żonaty, z Łęgów. Według zeznań syna był on człowiekiem religijnym. Jako przewodniczący bractwa podczas obrony kościoła stanął na czele z krzyżem, który do dzisiaj jest przechowywany w Pratulinie. 

Łukasz Bojko, lat 22, kawaler, z Łęgów. Brat zaświadczył, że był on człowiekiem szlachetnym, religijnym i cieszył się dobrą opinią wśród ludzi. W czasie obrony świątyni bił w dzwony. 

Konstanty Łukaszuk, lat 45, żonaty, z Zaczopek. Był sprawiedliwym i uczciwym człowiekiem, cieszącym się szacunkiem wśród ludzi. W wyniku otrzymanych ran zmarł dnia następnego zostawiając żonę i osierocając siedmioro dzieci.

Anicet Hryciuk, lat 19, kawaler, z Zaczopek. Był młodzieńcem dobrym, pobożnym i miłującym Kościół. Z żywnością dla obrońców, idąc do Pratulina, powiedział do matki: „Może i ja będę godny, że mnie zabiją za wiarę”. 

Ignacy Frańczuk, lat 50, z Derła. Był żonaty i miał siedmioro dzieci. Syn zaświadczył, że jego ojciec starał się wychowywać dzieci w bojaźni Bożej. Najważniejsza była dla niego wierność Bogu. Idąc do Pratulina założył odświętne ubranie i ze wszystkimi się pożegnał, przeczuwając śmierć. Po śmierci Daniela podniósł krzyż i stanął na czele broniących świątyni. 


Ikona męczenników w cerkwi w Kostomłotach.
źródło zdj. - Wikipedia, autor - Lorain

Męczennicy z Pratulina zostali pogrzebani przez wojsko rosyjskie bez należnego szacunku i bez udziału nawet najbliższej rodziny, a grób ich został zrównany z ziemią i skazany na zapomnienie. Jednak pamięć o grobie swoich męczenników parafianie z Pratulina wiernie przechowywali, w wyniku czego po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku, został on należycie upamiętniony. W 1990 roku szczątki męczenników zostały przewiezione z grobu do świątyni parafialnej. 
Męczeństwo w Pratulinie nie było jednym w obecnym czasie na ziemiach wschodnich. Szczególnie od stycznia 1874 roku każda parafia unicka na Podlasiu wydawała kolejnych męczenników. W związku z tym, że o męczeństwie Unitów z Pratulina zachowało się najwięcej dokumentów, Biskup Podlaski Henryk Przeżdziecki wybrał ich jako kandydatów na ołtarze i przedstawicieli wszystków, którzy w owym czasie  na Podlasiu oddawali życie za wiarę i jedność Kościoła. 

Męczennicy z Pratulina zostali beatyfikowani  przez św. Jana Pawła II w dniu 6 października 1996 roku, w rocznicę 400-lecia zawarcia Unii Brzeskiej. W polskich diecezjach katolickich wspomnienie liturgiczne Błogosławionego Wincentego Lewoniuka i 12 Towarzyszy, męczenników z Pratulina obchodzone jest 23 stycznia. 

Pomimo że niewiele jest danych o życiu osobistym błogosławionych, w świetle zeznań świadków i dokumentów historycznych jawią się nam oni jako ludzie dojrzałej wiary. Obrona świątyni otoczonej uzbrojonym wojskiem nie wynikała z chwilowego przypływu gorliwości, czy tym bardziej nieodpowiedzialnego zuchwalstwa, ale z ich głębokiej wiary i przekonania, że oddać życie dla Chrystusa, to osiągnąć je w pełni. Męczennicy z Pratulina pod wieloma względami podobni są do męczenników z pierwszych wieków chrześcijaństwa, kiedy to prości wierni ginęli tylko dlatego, że odważnie wyznawali wiarę w Chrystusa. 

Również dla współczesnego Kościoła Męczennicy Podlascy są wzorem dojrzałej wiary, oraz wielkiej miłości do Kościoła i Papieża, którego kochali jak Ojca uznając go za ich jedynego obrońcę. Unici mogą uczyć dzisiejszych chrześcijan prawdziwego apostolstwa świeckich, zaangażowania się w życie Kościoła i odpowiedzialności za urządzanie społeczności świeckiej w oparciu o prawo Boże. W ich życiu i śmierci obecna jest postawa ekumeniczna, którą cechuje dobra znajomość własnej wiary, własnego Kościoła, dojrzałe życie wiarą oraz otwarcie i szacunek wobec innych wyznań.

Błogosławieni Męczennicy Podlascy swoim pobożnym życiem, z którego złożyli ofiarę w obronie wiary i Kościoła stali się naśladowcami Chrystusa. W oparciu o ich życie również i my powinniśmy zdać sobie następujące pytania: Czy jesteśmy w stanie bronić naszej wiary oddając za nią życie? Czy jesteśmy wierni Bożym Przykazaniom i Ewangelii oraz Tradycji Kościoła? Czy jesteśmy w stanie bronić Kościoła przed atakami jego przeciwników? Czy nie krytykujemy go bezpodstawnie? Czy nie wprowadzamy podziałów w ramach Wspólnoty Kościoła jako ogółu lub wspólnoty parafialnej? Odpowiadając twierdząco na powyższe pytania stajemy się podobni do naszych błogosławionych Orędowników w niebie a tym samym do samego Chrystusa. Czyni  to nas świętymi w życiu doczesnym, przybliżając nas do osiągnięcia Nieba.

Powyższe rozważania pragnę zakończyć słowami modlitwy za wstawiennictwem błogosławionych Męczenników Podlaskich:

Wszechmogący, wieczny Boże,
Ty błogosławionemu Wincentemu
i jego Towarzyszom
dałeś udział w męce Chrystusa,
spraw łaskawie,,
abyśmy wytrwale naśladowali
ich męstwo w wyznawaniu wiary katolickiej
i w budowaniu jedności Kościoła.
Przez tegoż Chrystusa Pana naszego. Amen.

Dodam także osobiście, że w ostatnich dniach uczestniczyłam w peregrynacji relikwii błogosławionych Męczenników Podlaskich wśród wspólnoty parafii Św. Anny w Wohyniu, w której święci Ci również cieszą się szczególnym kultem. Zdjęcie z perygrynacji.

Przy przygotowaniu powyższego opracowania korzystałam z następujących źródeł:

1. https://pl.wikipedia.org/wiki/Wincenty_Lewoniuk_i_12_towarzyszy,
2. http://unici.pl/content/view/22/59/,
3. http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/01-23a.php3,
4. http://diecezja.radiopodlasie.pl/wiadomosci/-modlitwa-przez-wstawiennictwo-blogoslawionych-meczennikow-podlaskich-55.html.

sobota, 4 lutego 2017

Święta w służbie czystości - błogosławiona Karolina Kózkówna.

 Źródło- http://rokwiary.diecezja.pl/?zachowaj-czystosc-dochowaj-wiernosci,614

Na początek cyklu o świętych pragnę przedstawić postać pewnej nietuzinkowej dziewczyny z podtarnowskiej wioski, która żyła w czasach wcale nie tak odległych od naszych. Nazywała się Karolina Kózka i uchodzi za jedną z największych polskich świętych XX wieku, będąc także nazywaną nieoficjalnie ,, Chłopskim Doktorem Kościoła”. 

1.Dzieciństwo 

Karolina Kózka (Kózkówna) urodziła się dnia 2 sierpnia 1898 r. w miejscowości Wał-Ruda (diecezja tarnowska) w ubogiej rolniczej rodzinie Jana Kózki i Marii jako czwarte z ich jedenaściorga dzieci. Została ochrzczona w pięć dni po urodzeniu a więc 7 sierpnia 1898 roku w kościele parafialnym w Radłowie. 

2. Atmosfera domu rodzinnego 

Rodzice Karoliny byli ludźmi głęboko wierzącymi toteż w domu przyszłej błogosławionej pielęgnowano tradycje religijne i obyczajowe. Życie rodziny było dość surowe, pracowite i przepojone pobożnością. Dzieci wraz z rodzicami regularnie uczęszczały w niedziele i święta do kościoła na Mszę Świętą. Ponadto dość często przystępowano do spowiedzi i Komunii Świętej. Codziennie modlono się pacierzem, śpiewano Godzinki o Najświętszej Maryi Pannie, z kolei w niedziele Wielkiego Postu,  z powodu dużej odległości do kościoła,  odprawiano nabożeństwo Gorzkich Żali.

3. Lata szkolne 

Karolina uczęszczała przez sześć do szkoły jedno-klasowej, gdzie zdobyła wiedzę, może niezbyt rozległą, ale gruntowną, opartą na wartościach chrześcijańskich. W 1907 roku przystąpiła do I Komunii Św., a 18 sierpnia - równo pół roku przed śmiercią – przyjęła w kościele parafialnym w Zabawie sakrament Bierzmowania. 


4. Wygląd i charakter

Źródło - http://lubiehrubie.pl/wiadomosci/ks-tomasz-szady-warto-poznac-blogoslawiona-karolina-kozkowna


Karolinę spośród innych dzieci wyróżniały wyraziste rysy twarzy oraz harmonijna twarz o nieco wysuniętych kościach policzkowych. Przyszła błogosławiona miała poważny wyraz twarzy. W jej oczach z kolei można było dostrzec powagę i zdecydowanie. Posiadała bujne włosy, gładko zaczesane do tyłu. Świadkowie zgodnie zeznają, że "włosy miała rude, twarz i cerę - jasną, ale miłą i pociągającą". 
Prowadziła głębokie życie wewnętrzne. Pomimo tego nie traciła kontaktu ze światem zewnętrznym. Umiała rozporządzać darami ducha otrzymanymi od Boga, dodając do tego swoją pracowitość. Cechował ją także wielki zapał w zdobywaniu wiedzy toteż bardzo lubiła czytać ksiązki. Była bystrym dzieckiem, przejawiającym` szybką i dobrą orientację. Cechowała ją wierność raz obranej wartości. Jak wspominała siostra Karoliny - Katarzyna: "Karolina była mocnego usposobienia, co sobie postanowiła, to tak musiało być." Jej życiową postawę przenikała naturalność i prostolinijność. Zawsze była taka sama. "Karolina nigdy nie udawała - zeznała jej koleżanka M. Pająk - lubiła często powtarzać: wolę być taką, jaką jestem." 

5. Zaangażowanie w życie parafii 

Karolina należała do Apostolstwa Modlitwy, była zelatorką Koła Żywego Różańca. W procesjach nosiła feretron z figurą NMP Niepokalanie Poczętej, do której żywiła szczególne nabożeństwo. Często też brała udział w pielgrzymkach na odpusty do Odporyszowa, Bielczy, Zaborowa i Tuchowa. Jej niespełnionym marzeniem, było odbyć pielgrzymkę do Kalwarii Zebrzydowskiej i w tym też celu zbierała drobne oszczędności. „Jako dorastająca dziewczyna wyróżniała się wśród rówieśnic skromnością w postawie i w całym zachowaniu. Choć lubiła się porządnie ubrać w niedzielę, nie przywiązywała zbytniej wagi do strojów, ani innych rzeczy, które pochłaniają uwagę dziewcząt w jej wieku. Pragnęła służyć Bogu w dozgonnym dziewictwie” (J. Białobok). 

6. Męczeńska śmierć i kult 

Karolina została zamordowana jako 16-latka, 18 listopada 1914, broniąc się przed zgwałceniem przez rosyjskiego żołnierza na początku I wojny światowej. Zmarła w wyniku wykrwawienia spowodowanego przecięciem szablą arterii szyjnej. Ciało Karoliny odnaleziono po przeszło dwutygodniowych poszukiwaniach, dopiero 4 grudnia. W pogrzebie wzięło udział około 3 tysięcy osób. Zmarłą otoczono kultem męczeństwa i świętości. Od razu została obwołana Pierwszą duszą do Nieba, Prawdziwym Aniołem, Gwiazdą Ludu, Kwiatem Polskiej Ziemi oraz Apostołką Bożej Sprawy. 

7. Proces beatyfikacyjny 

Karolina Kózkówna została beatyfikowana przez papieża Jana Pawła II dnia 10 czerwca 1987 roku w Tarnowie.  Jej Liturgiczne wspomnienie przypada na dzień jej śmierci (czyli narodzin dla nieba), tzn. 18 listopada. 

 8. Upamiętnienie 

Z okazji 15 rocznicy wyniesienia Karoliny Kózkówny na ołtarze, biskup tarnowski Wiktor Skworc, ustanowił kościół parafialny w Zabawie Sanktuarium błogosławionej, gdzie spoczywa ona obecnie pod ołtarzem głównym.
Karolina została patronką Ruchu Czystych Serc, Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży oraz diecezji rzeszowskiej.
W 2014 doszło do ekranizacji losów błogosławionej filmem w reżyserii Dariusza Reguckiego pt. „Karolina”. Następnie w 2016 z inicjatywy Fundacji „Lux Veritatis” stworzono kolejny film o bł. Karolinie pt. „Zerwany Kłos” w reżyserii Witolda Ludwiga z główną rolą Aleksandry Hejdy.

Błogosławiona Karolina Kózkówna jest dla młodych ludzi, zarówno dziewcząt jak i chłopców niekwestionowanym wzorem do naśladowania. Uosabia godność człowieka, która realizuje się w życiu zgodnie z najważniejszymi wartościami, takimi jak czystość i pokora, które są często pomijane i ośmieszane w dzisiejszych czasach.  Stąd też można Ją określić mianem ,,Męczennicy w służbie czystości”.

Powyższe rozważania pozwolę sobie zakończyć słowami fragmentu brewiarzowego hymnu:

 „Błogosławiona Karolino,
  Świeć nam przykładem swego męstwa;
  Bądź wzorem pracy i modlitwy,
  Czystości życia i męczeństwa.”

Przy opracowaniu tego wpisu korzystałam z następujących stron internetowych:

1.http://adonai.pl/rcs/?id=2
2.http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TS/swieci/b_kozkowna.htm;
3. https://pl.wikipedia.org/wiki/Karolina_K%C3%B3zka;amiętnienie 


środa, 1 lutego 2017

Kilka słów wstępu do bloga.

Witam serdecznie!

Jestem Kasia. Razem z Koleżanką postanowiłam założyć bloga chrześcijańskiego o świętych Kościoła Katolickiego. Zacznę od definicji kim są śwmnie według mnie. Jak wskazuje nazwa mojego bloga, święci to ludzie tacy jak my, którzy żyli lub żyją pośród nas. Co więc ich odznacza? Wyróżniają się tym, że w swoim życiu kierowali lub kierują się miłością do Boga i drugiego człowieka. Ponadto wypełniają, powierzoną przez Boga, misję bycia ,,na obraz i podobieństwo Boga” kierowaną do wszystkich ludzi. Na to wskazuje biblijna Księga Rodzaju: A wreszcie rzekł Bóg: Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam (Rdz 1,26). Nie znaczy to jednak, że są to osoby krystaliczne i bez skazy. Święci są również ludźmi ze swoimi słabościami i lękami, przez co wydają nam się jeszcze bardziej bliscy. Świętość, więc nie jest,  przywilejem zarezerwowanym tylko dla wybranych. Każdy z nas może zostać świętym, co powinno nas dodatkowo motywować do poprawy naszego życia, a także pracy nad swoim charakterem. 
Powyższe rozważania doskonale odzwierciedlają słowa znanej nam wszystkim pieśni oazowej wykonywanej przez Arkę Noego : 

Taki duży, taki mały
może świętym być
Taki gruby taki chudy może świętym być
Taki ja i taki ty może świętym x  2

1. Święty kocha Boga życia mu nie szkoda
Kocha Bliźniego jak siebie samego
Święty kocha Boga życia mu nie szkoda
Kocha Bliźniego jak siebie samego.

Ref.: Taki duży taki mały ...

2. Kto się nawróci ten się nie smuci
Każdy święty chodzi uśmiechnięty
Tylko nawrócona jest zadowolona
Każda święta chodzi uśmiechnięta.

Ref.: Taki duży taki mały...

3. Nic nie potrzebuje zawsze się raduje
bo święta załoga kocha tylko Boga. /x2

Ref.: Taki duży taki mały ...

4. Gdzie można dzisiaj Świętych zobaczyć?
są między nami w szkole i w pracy.  /x2


Wśród świętych możemy wyróżnić zarówno tych anonimowych, którzy żyją lub żyli wśród nas oraz tych bardziej znanych, których kult Kościół Katolicki oficjalnie zatwierdził lub też niebawem zatwierdzi. Tematyka tego bloga będzie dotyczyła tej drugiej grupy.

Życzę wszystkim miłej lektury! Pierwszy wpis o konkretnym świętym pojawi się za trzy dni.

Św. Siostra Faustyna Kowalska – Orędowniczka Miłosierdzia Bożego

 Witam ! W związku z minioną niedzielą, która była Niedzielą Miłosierdzia Bożego kilka słów o patronce tego dnia i wielkiej Orędownic...