środa, 29 marca 2017

Św. Jadwiga Andegaweńska- wzór dla rządzących


https://pl.wikipedia.org/wiki/Jadwiga_Andegawe%C5%84ska#/media/File:Jadwiga_by_Bacciarelli.jpg

Witam! W dniu dzisiejszym pragnę przedstawić Św. Jadwigę Andegaweńską. Postać ta odróżnia się od tych wcześniej ukazanych na blogu zapewne swoim pochodzeniem a poniekąd także możliwością wpływania na losy świata. Fakt ten, nie przeszkodził jej jednak w realizacji powołania do świętości, które dotyczy każdego człowieka. Świętość życia tej młodej monarchini miała dwa wymiary: kontemplacyjny oparty na modlitwie i umartwieniach a także praktyczny objawiający się służbą narodowi i drugiemu człowiekowi.
Jadwiga była trzecią i najmłodszą córką króla Węgier i Polski, Ludwika Andegaweńskiego i Elżbiety, księżniczki bośniackiej. Urodziła się prawdopodobnie 18 lutego 1374 roku. Rodzice planowali dla Jadwigi małżeństwo z Wilhelmem Habsburgiem. Dzieci połączono warunkowym ślubem, by go dopełnić w ich wieku dojrzałym. W chwili jego zawarcia Jadwiga miała zaledwie 4 lata. W nadziei na przyszły ślub, dziewczynkę wysłano do Wiednia. Wkrótce potem zmarła najstarsza córka Ludwika Węgierskiego, Katarzyna. W tej sytuacji po śmierci króla Węgrzy ogłosili królową siostrę Jadwigi, Marię. Natomiast Polacy zaprosili na swój tron Jadwigę. Została ona koronowana dnia 16 października 1384 r. a więc w weku 10 lat.
W związku z zaistniałą sytuacją polityczną, a także wobec dalekosiężnych planów polskich rozważano możliwość unii Polski z Litwą. Stałaby się ona faktem dzięki małżeństwu Jadwigi z Jagiełłą, wielkim księciem Litwy. Miało to się spotkać początkowo ze sprzeciwem młodej monarchini. Z tym zdarzeniem łączy się również pewna historia. Jan Długosz pisał, choć to prawdopodobnie legenda, że zrozpaczona młodziutka królowa próbowała nawet wyrąbać toporem bramę wawelską, by uciec na Śląsk do Wilhelma, z którym była wcześniej zaręczona. Wiadomo też, że o radę i mądrość Jadwiga zwróciła się do Tego, który wszystko wie — na kolanach ukorzyła się przed Chrystusem z Czarnego Krucyfiksu. Krzyż ten Jadwiga przywiozła ze sobą z Węgier. Przed nim miała też klękać prosząc Chrystusa o radę przy podjęciu najważniejszych decyzji zarówno w sferze politycznej jak i osobistej. Pewnego razu Zbawiciel miał do niej przemówić z krzyża i nakłonić do poślubienia Jagiełły. Scenariusz filmu „Jadwiga Andegaweńska”, autorstwa Krzysztofa Zanussiego tak opisuje niezwykłą scenę:„[…]w mroku majaczyła uniesiona w ekstazie twarz Jadwigi. Patrzyła w górę, na krucyfiks. Jej twarz rozświetlała się, jakby nagle padły na nią promienie słońca, zabłysło nadzwyczajne światło i królowa usłyszała od Chrystusa: ,,Jadwigo, ratuj Litwę”, słowa wyznaczające cel jej królowania. Litwa była bowiem ostatnim pogańskim krajem Europy. […] Jednocześnie strażnik na wieży zamku, widząc światło w oknach katedry, zaczął bić w dzwon na trwogę. […] Brat zakonny sprzątał popiół i śmiecie przed jutrznią. Wymieniał świece. Ze zdumieniem zobaczył, że te blisko krzyża stopiły się w nocy od jakiegoś żaru i tak przywarły do lichtarzy, że trzeba je ostrzem podważać”. Według innej wersji Chrystus miał do niej rzec: ,,Czyń co widzisz!”, czyli odwołać się do wolnej woli człowieka i cnoty mądrości. Jadwiga posłuchała. Dzięki temu Polska zawarła unię personalną z Litwą, a Jagiełło przyjął wraz ze swoim państwem chrzest przybierając imię Władysław. Powyższe działania zostały przypieczętowane ślubem Jadwigi z Jagiełłą trzy dni później. Ceremonia zaślubin, odbyła się w katedrze na Wawelu. Tam również miała miejsce koronacja Jagiełły na króla polskiego. Jagiełło miał wówczas 35 lat a Jadwiga 12.
Według kronik Jana Długosza Jadwiga, gdy była małoletnia, pozwoliła, by rządzili za nią wytrawni i całą duszą oddani polskiej racji stanu doradcy. Kiedy wraz z Jagiełłą władała narodem polskim, miała na celu jedynie jego dobro. Prowadziła ożywione pertraktacje z Krzyżakami w sprawie zaprzestania ich zbrojnych wypraw na Litwę a także przywłaszczania sobie przez nich dóbr jej poddanych. Doprowadziła także do zgody między Władysławem Jagiełłą a jego rywalem, Witoldem. Odtąd też wszelkie konflikty dynastyczno- polityczne książęta litewscy zobowiązali się załatwiać z udziałem Jadwigi. Ponadto nawiązała ścisły kontakt z papieżem Urbanem VI i Bonifacym IX, skutecznie likwidując wszelkie intrygi wobec państwa  polskiego, uknute przez jego wrogów.
Serca poddanych pozyskała sobie jednak przede wszystkim niezwykłą dobrocią, na co wskazuję liczne legendy. Zgodnie z jedną z nich, kiedy żołnierze królewscy spustoszyli wieśniakom pola, urządzając sobie na nich lekkomyślnie polowanie, zażądała od męża ukarania winnych i wynagrodzenia wyrządzonych szkód. Kiedy Jagiełło zapytał, czy jest już zadowolona, otrzymał odpowiedź: ,, A któż im łzy powróci”.
Przy budowie kościoła Najświętszej Maryi Panny "na Piasku" w Krakowie, istniejącego do dziś, miała zwyczaj sama nadzorować prace. Legenda mówi, że pewnego dnia jej czujne oko dojrzało kamieniarza, który był smutny. Kiedy zapytała, co mu jest, dowiedziała się, że ten ma w domu ciężko chorą żonę i boi się, że ta umrze i zostawi go samego z małymi dziećmi. Królowa, nie namyślając się, wyrwała ze swego bucika złotą klamerkę, obsadzoną drogimi kamieniami, i oddała ją robotnikowi, by opłacił lekarza. Nie zauważyła wówczas, że bosą stopę położyła na kamieniu oblanym wapnem. Odbity ślad wdzięczny kamieniarz obkuł dokoła i wraz z kamieniem wmurował w zewnętrzną ścianę świątyni. Co ciekawe, ów znajdujący się w kamieniu ślad można oglądać do dnia dzisiejszego.
Do najważniejszych trosk Jadwigi należało odnowienie Akademii Krakowskiej. Założył ją Kazimierz Wielki, jednak za rządów Ludwika Węgierskiego uczelnia podupadła. W związku z tym Jadwiga oddała wszystkie swoje klejnoty na jej odnowienie. Wystarała się także u Stolicy Apostolskiej o zezwolenie na jej dalsze prowadzenie i rozbudowę. Akademię otwarto po śmierci królowej w 1400 roku.
Według zapisów kronikarzy Jadwiga praktykowała surowe umartwienia. Jej kierownikiem duchowym był krakowski dominikanin Henryk Bitterfeld, autor traktatu o Komunii świętej i traktatu ascetyczno-mistycznego napisanego specjalnie dla Jadwigi. Poza tym na żądanie władczyni na drzwiach jej komnaty umieszczono symbol dwóch przeplatających się liter MM obrazujących ewangeliczne Marię i Martę, co było wyrazem łączenia w jej życiu kontemplacji z praktyczną działalnością. Chcąc, by chwała Boża nieustannie rozbrzmiewała w katedrze wawelskiej założyła i zapewniła utrzymanie Kolegium Psałterzystów, którzy dzień i noc śpiewali psalmy przed Najświętszym Sakramentem. Ufundowała również i częściowo własnoręcznie wyhaftowała racjonał – drogocenną szatę liturgiczną dla biskupów krakowskich, zachowaną po dziś dzień, używaną podczas największych uroczystości. Jadwiga zajmowała się także działalnością charytatywną – fundowała i uposażała szpitale oraz otaczała je opieką.
Jagiełło bardzo pragnął mieć potomka, który zapewniłby ciągłość jego rodu na tronie polskim. Kiedy więc Jadwiga została matką, na dworze królewskim zapanowała wielka radość. Niestety, trwała krótko, bo zakończyła się podwójną tragedią: śmiercią dziecka i matki. Jadwiga urodziła córkę, której na chrzcie nadano imiona: Elżbieta Bonifacja. Jednak po trzech tygodniach dziewczynka zmarła, a niebawem zmarła też jej matka. Nastąpiło to dnia 17 lipca 1399 roku. Królowa miała wówczas 25 lat. Opłakiwaną przez wszystkich monarchinię pochowano w podziemiach katedry na Wawelu.
Po śmierci Jadwigę otoczono kultem. 31 maja 1979 została beatyfikowana a 8 czerwca 1997 kanonizowana. W obu przypadkach dokonał tego papież Jan Paweł II. Święta Jadwiga Andegaweńska jest patronką Polaków i apostołką Litwy. W ikonografii jest przedstawiana w stroju królewskim a jej atrybutem są buciki.
Święta Jadwiga jest postacią niezwykłą i godną naśladowania. Jej świętość wyrażała się w głębokim życiu duchowym połączonym z uczynkami miłosierdzia. Ponadto postawa Jadwigi uosabia miłość do ojczyzny, czego wyrazem jest poświęcenie jej prywatnego szczęścia, dla dobra kraju. Ślub z Jagiełą i Unia z Litwą zaowocowały bowiem wzrostem potęgi i bezpieczeństwa Polski w Europie. Ponadto przyczyniły się one również do chrystianizacji Litwy, która wcześniej była krajem pogańskim.
Czyny świętej wynikały niewątpliwie z jej głębokiego zawierzenia Bogu, który był dla niej zawsze na pierwszym miejscu, nawet w czasie sprawowania rządów. Niezależnie od tego czy legenda o słowach Chrystusa wypowiedzianych do Jadwigi w Katedrze jest prawdą, z pewnością wiedziała ona, że przekazana jej władza pochodzi od Boga. Przez to nie uczyniła siebie jedynym jej suwerenem, troszcząc się o losy swojego narodu i poddanych oraz krzewiąc w nich żywą wiarę. W moim przekonaniu należy ją uznać za wzór postępowania dla sprawujących władzę, nierzadko łamiących prawo Boże oraz lekceważących potrzeby obywateli, którzy powierzyli im rządy.

Przy opracowywaniu artykułu korzystałam z następujących źródeł:

środa, 22 marca 2017

Święta Joanna Beretta Molla – w ochronie życia poczętego


http://www.boromeusz.franciszkanie.pl/pl/modlitwy-3/modlitwy-do-sw-joanny-beretty-molli.html


Witam! W dniu dzisiejszym pragnę przedstawić postać pewnej Włoszki, która aby uratować inne życie poświęciła swoje własne. O kim mowa ? Chodzi o Świętą Joanną Berettę Molla. Przyjrzyjmy się bliżej życiu tej wspaniałej kobiety, żony i matki. 

Joanna Beretta Molla urodziła się dnia 4 października 1922 roku w Magencie niedaleko Mediolanu. Była przedostatnim z trzynaściorga dzieci Alberta i Marii. Atmosfera domu rodzinnego, w którym wzrastała przepełniona była wiarą i miłością. Dzieci razem z matką codziennie modliły się i uczęszczały na Mszę św.
Joanna swoje życie związała z medycyną. Niestety również w tym samym czasie, jedno po drugim, w odstępie zaledwie czterech miesięcy zmarli jej rodzice. Jednak żywa wiara i zaufanie Bogu nie pozwoliły na pogrążenie się w rozpaczy Jej i rodzeństwu. 

W czasie studiów, Joanna podjęła intensywną pracę w szeregach Akcji Katolickiej i Stowarzyszeniu św. Wincentego a Paulo. Głosiła katechezy dla dziewcząt. Na podstawie zachowanych do dziś jej notatek można zauważyć, że przyszłą świętą cechowały ogromna dojrzałość wiary i odpowiedzialność za każde słowo. Jej siostra i dwóch braci wybrało drogę zakonnego powołania. Joanna też miała taki zamiar, ale nie pozwolił na to jej stan zdrowia. Poza tym pragnęła zostać misjonarką. 
Po uzyskaniu dyplomu z medycyny i chirurgii na Uniwersytecie w Pawii, otworzyła klinikę medyczną w Mesero (koło Magenty). Rok później zrobiła specjalizację z pediatrii na uniwersytecie w Mediolanie, gdzie również prowadziła swoją praktykę lekarską.

Swojego  przyszłego męża- inżyniera Piotra Mollę spotkała przypadkowo. Kolejne ich spotkanie miało miejsce trzy lata później. Od tego czasu byli już nierozłączni. Snuli plany założenia rodziny  oddanej Bogu i otwartej na Jego łaski. Na dziesięć dni przed ślubem Joanna pisała do Piotra: "Chciałabym, aby nasza nowa rodzina mogła się stać jakby wieczernikiem zjednoczonym wokół Jezusa.”

Jako małżeństwo Joanna i Piotr byli ludźmi pracowitymi, ale pogodnymi i szczęśliwymi. Cechowała ich rzetelność i uczciwość. Starali się spędzać razem jak najwięcej czasu. Chodzili po górach, jeździli na nartach, lubili koncerty i przedstawienia teatralne. Joanna interesowała się modą, przeglądała nowe żurnale. Była elegancką i zadbaną kobietą. 

Państwo Molla doczekali się czwórki dzieci: syna Pierluigiego oraz córek Marii Zity, Laury i Joanny Emanueli. Podczas czwartej ciąży, okazało się, że w macicy Joanny rozwinął się włókniak, który zagrażał rozwijającemu się płodowi i życiu matki. Mimo wskazań medycznych do przerwania ciąży, Joanna zdecydowała się donosić ją do końca. Jako lekarz zdawała sobie sprawę z grożącego jej niebezpieczeństwa. Od początku stanowczo domagała się ratowania życia dziecka za wszelką cenę. Operacja usunięcia włókniaka udała się, dziecko mogło rozwijać się bez przeszkód. Niestety stan zdrowia matki pogorszył się. 

20 kwietnia 1962 r., w Wielki Piątek, Joanna przyjechała do szpitala. Nazajutrz rano urodziła zdrową, piękną córeczkę, ale sama znalazła się w agonii. Tydzień później - zmarła, pozostawiając męża i czworo małych dzieci. Oddała swoje życie za dziecko, by mogło się bezpiecznie urodzić. Miała niespełna 40 lat,  z czego tylko siedem była mężatką. 

Rodzina, przyjaciele i pacjenci, którym służyła, zapamiętali ją jako dobrą i delikatną kobietę. Mąż po jej śmierci powiedział: "Aby zrozumieć jej decyzję, trzeba pamiętać o jej głębokim przeświadczeniu - jako matki i jako lekarza - że dziecko, które w sobie nosiła, było istotą, która miała takie same prawa, jak pozostałe dzieci, chociaż od jego poczęcia upłynęły zaledwie dwa miesiące".

Św. Jan Paweł II beatyfikował Joannę podczas Światowego Roku Rodziny w 1994 r., a kanonizował ją dziesięć lat później. Wspomnienie liturgiczne świętej w Kościele katolickim obchodzone jest 28 kwietnia. Relikwie św. Joanny Molla znajdują się w wielu kościołach na całym świecie, również w Polsce.

Święta Joanna Molla  jest wzorem do naśladowania dla  wszystkich kobiet i matek na świecie. Jej postać uosabia heroiczna odwagę i bezinteresowną miłość, które doprowadziły ją do ofiary z życia, poniesionej w celu ratowania jej nienarodzonego dziecka. Postawa Świętej dowodzi, że miłość, która jest w stanie oddać życie nie zginie. I nie zginęła przekazując światu ważne przesłanie o świętości każdego nowo poczętego życia. Przykład życia Joanny Molla, zwłaszcza w obecnych czasach pełnych dyskusji na temat dopuszczalności przerywania ciąży, powinien być drogowskazem dla każdego wierzącego, wskazującym na obowiązek ochrony życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci.

Przy opracowywaniu artykułu korzystałam z następujących źródeł:
1. http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/04-28c.php3;a
2. https://pl.wikipedia.org/wiki/Joanna_Beretta_Molla;

piątek, 10 marca 2017

Bł. Piotr Jerzy Frassati- w służbie Bogu i bliźniemu

Zdjęcie z www.wikipedia.org

Witam ponownie! W dniu dzisiejszym przedstawiam postać bł. Piotra Jerzego Frasattiego – włoskiego młodzieńca, który swoim, wprawdzie krótkim życiem niósł Chrystusa braciom. Jego osoba powinna szczególnie przemawiać do ludzi młodych, stanowiąc dla nich wzór pokory i bezinteresownej służby Bogu i bliźniemu. Takie bowiem cechy posiadał bohater dzisiejszego artykułu. 

Piotr Jerzy Frassati, właśc. Pier Giorgio Frassati urodził się dnia 6 kwietnia 1901 roku w Turynie w rodzinie Alfreda Frassati – senatora, ambasadora Królestwa Włoch w Berlinie i Adelaidy – malarki. Miał młodszą siostrę Lucianę. Pomimo uprzywilejowanej pozycji społecznej i materialnej, w domu rodzinnym przyszłego błogosławionego brakowało ciepła. Małżeństwo rodziców istniało tylko ze względu na dobro dzieci i opinię środowiska. Ojciec chciał widzieć w synu swego następcę na stanowisku redaktora i senatora. Matka, ekscentryczka i despotka, wychowywała Pier Giorgia i Lucianę metodami spartańskimi, które właściwie niszczyły ich dzieciństwo. Alfred Frassati był agnostykiem, a jego żona unikała wszelkich objawów żywszej religijności, nazywając je dewocją i bigoterią.

Piotr pomimo surowego wychowania, pozostawał dzieckiem uczuciowym i wrażliwym. Zauważał każdą krzywdę i potrzebę ludzką. Religijność chłopca od początku odznaczała się postawą służby i ofiary na rzecz drugiego człowieka. Nie dał się izolować od spraw i problemów społecznych. Zdarzało się, że wracał ze szkoły czy spaceru bez grosza kieszonkowego przy duszy, a nawet bez części ubrania, bo napotkał biedaka. Chłopiec był w tej chęci pomagania energiczny, pomysłowy i uparty. 

Uczył się pilnie, ale nauka nie szła mu łatwo. Wykazywał zainteresowania zupełnie inne niż jego ojciec. Myślał o zawodzie, który by go wiązał z ludźmi ciężkiej pracy, a wybierając liceum kierował się tym, by móc codziennie przystępować do Komunii Świętej. Ojciec obserwując zachowanie syna, zaczął się o nim wyrażać pogardliwie, nazywając go - ,,czystym wariatem.” Raz, zastawszy go wieczorem odmawiającego różaniec na klęczkach, następnego dnia rzekł do proboszcza z wyrzutem: "Coście zrobili z mojego syna!". Niemniej, ani na chwilę Pier Giorgio nie przestał okazywać rodzicom miłości, cierpliwości i oddania. 

Włochy w latach wzrastania młodego Turyńczyka, nie były krajem spokojnym. W państwie bowiem szerzyły się komunizm i faszyzm. Nasilały też swą działalność różne odłamy wolnomyślicielstwa i antyklerykalizmu. Pomimo to Frassati był świadomy sytuacji swej ojczyzny i gotowy ponieść wszelkie ofiary dla jej dobra.

Pier Giorgio, już jako student inżynierii górniczej, całą duszą zaangażował się w działalność społeczną i polityczną. Chciał ewangelizować młodzież i robotników, stąd wybór kierunku studiów. Uważał, że jest to wezwanie chwili i trzeba na nie odpowiedzieć nawet ewentualnym kosztem nauki. W czasie studiów działał w Akcji Katolickiej a następnie zapisał się do Włoskiej Partii Ludowej, z której później wystąpił zawiedziony poczynaniami faszystów. Należał również do III Zakonu św. Dominika (zakon świecki), gdzie posługiwał się imieniem Girolamo (Hieronim). Wraz z przyjaciółmi założył również nieformalne „Stowarzyszenie Ciemnych Typów” (Società dei Tipi Loschi), którego celem był apostolat wiary i modlitwy między innymi przez wspólne górskie wycieczki. Swoim wdziękiem, urodą, wesołością, dużym talentem oratorskim i energią pociągał młodych za sobą. Jak wspomniała jego siostra: "Można było nie doceniać miłości Giorgia względem bliźnich, jego pobożności i inteligencji, można było nie znać jego zdolności oratorskich, ale jego czystość biła wprost w oczy najbardziej nawet nieuważnego obserwatora. Była to jego cecha najbardziej widzialna. (...) ".

Piotr Jerzy posiadał  dwie życiowe pasje: służbę ubogim i alpinizm. Będąc członkiem Konferencji św. Wincentego a Paulo, organizował wszechstronną pomoc biednym, bezrobotnym i chorym, ale najbardziej lubił osobiście ich odwiedzać, z nimi rozmawiać, przy nich posiedzieć. 

Od dzieciństwa błogosławiony uwielbiał Alpy, korzystał w każdej wolniejszej chwili, aby wyskoczyć na narty albo wspinaczkę. Podczas wycieczek kipiał wesołością i pomysłami, ale dbał o to, by zawsze zdążyć na codzienną mszę św., co czasem wymagało bardzo wczesnego wstania albo dodatkowych kilometrów marszu. Towarzysze alpejskich wypadów nieraz utyskiwali na ten jego zwyczaj, ale w tej sprawie Pier Giorgio był niezłomny. Bóg był dla niego zawsze na pierwszym miejscu.

W życiu młodego Włocha nie brakowało też innych doświadczeń, zesłanych mu przez Boga. Jego siostra Lucianawyszła za mąż i opuściła ojczyznę, jedyna szczerze mu oddana dusza w domu rodzinnym. Poza tym chłopak musiał stłumić w sobie rodzące się uczucie do koleżanki Laury, gdyż wyczuł, że rodzice nigdy by jej nie zaakceptowali jako synowej. W końcu ojciec postanowił powierzyć synowi administrację finansową dziennika "La Stampa" - było to równoznaczne z rezygnacją z jego własnych planów zawodowych i nadziei na samodzielność. Piotr przyjmował jednak te dotkliwe próby życiowe jako znaki woli Bożej. Nie buntował się, coraz częściej myślał o wieczności, do której trzeba dojść przekreślając siebie.

Gdy śmiertelnie zachorowała babka Giorgia, cała rodzina zaabsorbowana jej stanem nie zauważyła, że on też nie domaga. Bóle, gorączka, słabość, przykuły go w końcu do łóżka. Gdy wrócono z pogrzebu babki, stan chorego był już bardzo ciężki, postępował paraliż. Lekarze stwierdzili chorobę Heinego-Medina, na którą wtedy nie znano lekarstwa.

Pier Giorgio umierał otoczony rodziną: matka modliła się gorąco, może po raz pierwszy w życiu, ojciec płakał, wołając "Mój śliczny Giorgio", siostra trzymała go za rękę, i jej przesłał umierający swój ostatni uścisk. Zmarł 4 lipca 1925 roku w Turynie.

Odprowadziły go do grobu niezliczone tłumy przyjaciół, kolegów, ubogich, duchowieństwa, członków organizacji i partii politycznych. Ojciec zmarłego, widząc tłumy żegnające  jego syna jak świętego, oniemiał. Ponadto, jego zajadły przeciwnik polityczny, redaktor konkurencyjnej gazety, nad grobem syna wyciągnął rękę do zgody. 

Jan Paweł II beatyfikował Frassatiego w 1990 roku. Wspomnienie liturgiczne błogosławionego obchodzone jest 4 lipca. Został on patronem młodzieży, studentów, ludzi gór i Akcji Katolickiej. 

Piotr Jerzy Frassati jest wzorem młodego człowieka szczerze oddanego Bogu i drugiemu człowiekowi. Uosabia również pokorę oraz pełne zaufanie woli Bożej. Jego postać wskazuje nam drogę do świętości ucząc, że nawet w najtrudniejszych chwilach życia powinniśmy pokładać nadzieję w Bogu.

Przy opracowaniu artykułu korzystałam z następujących źródeł:
1. http://adonai.pl/ludzie/?id=102
2. https://pl.wikipedia.org/wiki/Piotr_Jerzy_Frassati;a

piątek, 3 marca 2017

Z cyklu Sanktuaria Maryjne w Polsce- Sanktuarium Matki Bożej Budzieszyńskiej.


Witam! W dniu dzisiejszym przedstawiam jedno z bardzo ciekawych miejsc dotyczących kultu maryjnego na Podlasiu. Nie jest może ono tak popularne jak choćby Kodeń. Pomimo to, gromadzi rzesze pielgrzymów szukających uzdrowienia ciała i ducha oraz tych którzy dostąpili już tych łask i pragną podziękować za nie Matce Bożej. W tym artykule skupię się na dziejach Sanktuarium Matki Boskiej Budzieszyńskiej znajdującym się w miejscowości Mokobody pod Siedlcami.

Kult Maryjny

Kult Matki Bożej Budzieszyńskiej rozpoczął się już w XII wieku. Istnieje legenda, która mówi o uratowaniu polskich wojów przed zdradzieckim napadem Jaćwingów. Śpiących mężczyzn miał obudzić jasny blask bijący od cudownego obrazu. Ten sam obraz w dniu dzisiejszym wzbogaca wystrój mokobodzkiego sanktuarium. Warto dodać, że od wspomnianego wydarzenia swoją etymologię wywodzi nazwa miejscowości Budzieszyn, która nosiła pierwotnie nazwę „Zbuszisyn” (zbudzić synów), a następnie „Budzisin”a obecnie Budzieszyn. 

Istnieje też i druga legenda, która wiąże obraz Matki Bożej z czasami wojen szwedzkich, kiedy to znużony oddział wojska polskiego odpoczywał w lesie. Fakt ten wyśledzili Szwedzi i w nocy przygotowali niespodziewany napad. Zaskoczeniu zapobiegł znajdujący się w obozie obraz Matki Bożej, który zajaśniał wielkim światłem, dzięki któremu polskie wojsko w porę się zbudziło, odpierając atak wroga.
Trzecia legenda, podobnie jak poprzednia odnosi się do wojen Polski ze Szwecją. Opowiada o tym, jak  ojciec z synem w poszukiwaniu zaginionych wołów zabłądzili w lesie i tam zastał ich mrok. Gdy zasnęli zbudził ich wielki blask i dało się słyszeć ryk wołów. Poszli w stronę światła i zobaczyli obraz otoczony jasnymi promieniami, a przy nim parę klęczących wołów. Poinformowali o tym niezwykłym wydarzeniu mieszkańców, którzy w uroczystej procesji przenieśli obraz do kościoła w Mokobodach. Po jakimś czasie obraz zniknął i pojawił się na starym miejscu. Zdarzenie to miało miejsce kilka razy, aż w końcu zrozumiano, że wolą Matki Bożej jest pozostać na starym miejscu, gdzie pobudowano kościółek, a miejscowość nazwano Budziszynem. 

Obraz Matki Bożej Budzieszyńskiej

Wizerunek Matki Bożej z Dzieciątkiem Jezus został namalowany na cedrowej desce. Prawdopodobnie  powstał on w XII wieku, natomiast jego autor jest nieznany. Maryja twarzą jest skierowana w stronę obserwującego obraz, prawą rękę ma położoną na sercu, zaś w lewej trzyma malutkiego Jezuska. Dzieciątko prawą dłoń ma uniesioną w geście błogosławieństwa. Wizerunek Bogurodzicy z Dzieciątkiem zdobią pozłacane korony. Matka Boża ubrana jest w ciemnoniebieski płaszcz z wąskimi, pozłacanymi lamówkami.

Miejsce pielgrzymek

Do Mokobód każdego roku przybywają rzesze pielgrzymów. Oprócz Sanktuarium, wierni wybierają się do źródełka, które wytrysnęło po legendarnym cudzie ocalenia polskich wojsk.   Pątnicy mają nadzieję, że woda o cudownej mocy, przyniesie ukojenie ich schorowanym ciałom.  Ma być ona szczególnie pomocna w przypadku chorób oczu. 

Ciekawym obiektem do zwiedzenia jest także kamień z dwoma wkłuciami w kształcie stóp zwanymi potocznie ,,bożymi stópkami”. Podanie głosi, że podczas jednej z wypraw rycerstwa polskiego przeciw Jadźwingom w XII-XIII wieku kamień służył jako tymczasowy ołtarz polowy.  To właśnie podczas wspomnianego w legendzie nocnego napadu wroga, Matka Boska objawiła się na kamieniu budząc śpiących rycerzy i zostawiając w nim odciski swoich stóp. Nazwa uroczyska ze świętym kamieniem oraz źródełkiem „Budziszyn (Budzieszyn)” ma pochodzić od tego zdarzenia. Kamień podobnie jak woda z pobliskiego źródełka ma posiadać właściwości lecznicze. 

Wprawdzie pomysł umieszczenia na blogu artykułu o sanktuarium w Mokobodach narodził się w mojej głowie przypadkowo, to jednak zainspirowała mnie jego historia i dzieje. Uważam, że takie miejsca, jak wspomniane w artykule Sanktuarium trzeba promować, chroniąc je od zapomnienia. Skłaniają ono bowiem, nie tylko do przeżyć duchowych, ale także zachwycają ciekawymi obiektami architektonicznymi oraz  niepowtarzalnym krajobrazem i folklorem.

Prz opracowaniu artykułu korzystałam z następujących źródeł:
1.http://www.sanktuariapolskie.info/diecezje/25/siedlecka/sanktuaria/61/sanktuarium-matki-bozej-budzieszynskiej,
2. http://www.parafiamokobody.pl/budzieszyn,
3. http://www.turystykawschodniegomazowsza.pl/index.php/okolice/mokobody-budzieszyn,
4. http://bozestopki.pl/?p=140

Św. Siostra Faustyna Kowalska – Orędowniczka Miłosierdzia Bożego

 Witam ! W związku z minioną niedzielą, która była Niedzielą Miłosierdzia Bożego kilka słów o patronce tego dnia i wielkiej Orędownic...